4 sie 2017

Czas żniw

Tak mnie naszło na notkę wspomnieniową o zbiorze zbóż....
Dawno dawno temu, kiedy jeszcze byłam mała, babcia z dziadkiem i moimi rodzicami uprawiali zboże: żyto, jęczmień, pszenicę i owies. Wszystko kosili kosą, bo w okolicy nie było kombajnu, a później jak się już pojawił, to trzeba było strasznie długo czekać, aż wykosi okoliczne pola. Zboże wiązano w snopki, zrobionymi do tego celu ze zboża ''powrósłami''. Takie snopki układano w kopki lub lalki, kłosami do góry i czekano przeważnie kilka dni, aż wyschnie. Jeśli było deszczowo, to snopki przekładano, aby miały lepszy przepływ powietrza i nie zgniły. Suche zboże przewożono wozem drabiniastym, którego ciągnął koń, do młockarni stojącej gdzieś we wsi i czekano w ogromnej kolejce, aby móc wymłócić. Jeśli w czasie oczekiwań padał deszcz, trzeba było te ''wygórowane'' wozy nakrywać plandekami. Kiedy przyszła kolej młócenia, jedna osoba musiała wejść na wóz i podawać snopki drugiej osobie stojącej na maszynie, która przecinała powrósła, a trzecia osoba stała obok i wkładała zboże do maszyny. Czwarta osoba stała pod maszyną i przyczepiała worki na zboże do uchwytów. Kiedy worki były pełne, to odstawiała je na bok, wiązała i podstawiała kolejne. Z boku młockarni wylatywały plewy. Słoma wychodziła z tyłu, którą piąta osoba wrzucała widłami na wóz. Praca odbywała się w ogromnym huku maszyny, w ogromnym upale i w ogromnym kurzu. Młocka trwała przeważnie ponad godzinę, a jeśli ktoś miał bardzo dużo pól, to nawet kilka godzin. Po skończonej młocce trzeba było posprzątać na ''sprzęcie'' i wokół niego po to, aby kolejni ludzie mieli jako taki komfort :) Ktoś by pomyślał, że nareszcie koniec pracy i można wreszcie odpocząć. Nic bardziej mylnego. To wszystko trzeba było przewieźć do domu...czyli ziarno w workach oraz słomę i ułożyć w stodole lub na strychu. Taka praca kosztowała bardzo dużo trudu, pieniędzy i czasu. Pieniędzy - bo woźnicę, młockarnię i czasem jeszcze ludzi do pomocy trzeba było zapłacić. Czy to się opłacało ? Nie, ale takie były czasy, nie było innego wyjścia, a jeść trzeba było. Jedno jest pewne - było ekologicznie! :)