21 lut 2022

Przyprawa do zup

 - 7 dużych marchwi

- 7 dużych pietruszek

- 3 duże pory

- 1 duży seler

- 1 seler naciowy

- główka czosnku

- 6 dużych cebul

- 2 pęczki pietruszki

- sól 5 łyżek

- cukier 2 łyżki

- papryka w proszku 1 łyżka

- pieprz 1 łyżeczka

Jarzyny zetrzeć na średnich oczkach ( te, które się da ), a resztę drobno pokroić. Wyłożyć cienką warstwę na pergamin i suszyć w 60 stopni z termoobiegiem przy minimalnie uchylonych drzwiczkach - żeby para wychodziła. Co jakiś czas trzeba jarzyny pomieszać, aby równomiernie się suszyły. Wysuszone łatwo zmiażdżyć na drobno. Można też zmielić w młynku.

 Sól, cukier, paprykę i pieprz dodać do wysuszonego i ostudzonego. 

Z tego przepisu wychodzi dużo, ale można część zamrozić. Można też składniki modyfikować...Co kto lubi :)




Mniej toksyn

Od kilkunastu lat, staram się kupować produkty z jak najmniejszą ilością chemii. Oczywiście nie da się zupełne wyeliminować takich ''polepszaczy'' ale robię co mogę. 

A zaczęło się tak..... 

W domu jest dwoje alergików... i nie będę tu opisywać drogi wydeptanej do niezliczonej ilości lekarzy, którzy rozkładali ręce, faszerowali nic nie dającymi antyhistaminowymi lekami, sterydami i tym podobnymi truciznami. Na kopy można zliczyć wykonane testy alergiczne i różne badania, które nic nie wnosiły oprócz totalnego zamętu, ponieważ wcale nie pokrywały się z tym, co zaobserwowałam. Ba! Nawet wykluczały się nawzajem! Z testów, jedyne co wychodziło, to, że nie uczula ryż i kilka jakiś produktów małej wartości odżywczej. 

Będąc zrozpaczoną, zaczęłam czytać książki na temat alergii i nie tylko... Pewnego razu trafiłam na: ''Tabele dodatków i składników chemicznych''- Bill Statham. Wspaniały poradnik, który otworzył mi oczy na coś, czego w życiu bym nie podejrzewała. A mianowicie na jedzenie pełne toksyn! 

To nie pożywienie uczula, ale konserwanty znajdujące się w nim! I po co robić testy alergiczne na produkty spożywcze? Trzeba by było zrobić testy na konserwanty w nim zawarte!!! Wiem, że ilości są dopuszczone, ale co, jeśli w jednym dniu, jemy kilka rzeczy z różnymi konserwantami i nie wiemy jak oddziałują na siebie? A przecież jeden składnik powtarza się w wielu produktach. Czy wtedy nie będzie przekroczona norma spożycia? Zapewne tak. Zwłaszcza dla alergika. A może nie tylko dla alergika, może dla każdego?... Przecież niektóre dodatki są kancerogenne inne powodują całą gamę objawów alergicznych łącznie z najgorszym - obrzękiem anafilaktycznym, a jeszcze inne są teratogenne lub uszkadzają serce, wątrobę czy nerki. Skala skutków ubocznych jest porażająca! 

Początki były bardzo trudne. Musiałam przestawić się o jakieś 300 stopni. Tak, o 300, a nie 360, ponieważ ciągle kupujemy w sklepie. Najpierw sprawdzałam z książką w ręku to, co miałam w domu kupione i zapamiętywałam jedzenie, którego lepiej unikać. Najgorzej, że to, co kupiliśmy lądowało w ''koszu'' z racji największej ilości badziewia i tu nie chodzi o jakieś czipsy czy chrupki, bo tego w ogóle nie kupuję. A produkty nadające się do jedzenia, można było policzyć na palcach u jednej ręki. Byłam w szoku. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z potwornej ilości chemii znajdującej się w produktach spożywczych. Byłam naiwna myśląc, że to co w sklepie musi nadawać się do jedzenia, że jest przebadane, doglądane, atestowane. Mój zapał okazał się żmudną pracą, ponieważ niektóre chemikalia są pod kilkoma nazwami i ciężko było to wszystko wytropić. Na dodatek niektóre nazwy są tak skomplikowane, że można się skutecznie zniechęcić. Po jakimś czasie doszłam do minimalnej wprawy w wyszukiwaniu produktów w miarę nadających się do jedzenia. Zaczęliśmy też bardziej skupiać się na ''wytwarzaniu'' swojego jedzenia - bez chemii.

Kto tu zagląda, to wie, że uprawiamy pole z jarzynami, z tego powodu co wyżej. Jak obrodzą ogórki, to kisimy je w słoikach, albo robimy korniszony w occie. Nadmiar ogórków kroję w plastry, na mizerię i też mrożę. Kapustę kisimy w beczce dębowej, bo ta ze sklepu jest w plastikowej. Z owoców w ogrodzie robimy kompoty, dżemy, powidła. Mam sporo zamrożonych jarzyn typu: cukinie, fasolka szparagowa, szpinak, natka pietruszki, zielona cebulka, jarmuż, dynia, ostatnio nawet groch jasiek, bo miałam go dużo, a nie miałam jak go przechować. Kur mamy kilka - na jajka. Zamiast wędlin sklepowych robię różne mięsa do kanapek, niestety z mięsa sklepowego. No ale przynajmniej wiem, co daję do wędlin czy kiełbasy. Ziemniaki też mamy swoje. Zwykle wystarcza nam do marca, a później trzeba kupić. Czasem piekę chleb. Ostatnio, pierwszy raz zrobiłam przyprawę do zup. Chciałam pozbyć się tej, co używam. Jak widać sporo robimy sami. Trzeba się narobić, jednak efekt jest : bolą ręce, nogi i plecy - od pracy ale mniej jemy konserwantów. :) :) :)

Oczywiście czasem kupuję wędliny, chleb czy nawet jarzyny jak nie mam już swoich, albo jak nie chce mi się czegoś robić. Jednak sporo wyeliminowałam niejadalnych produktów. Do niektórych czasem wracam, jak mi się bardzo zachce :))) Ale to nie jest na taką skalę, jak było dawno. 

Jakiś czas temu, zrobiłam tabletki do zmywarki, ponieważ te co używam są strasznie toksyczne, a też czasem nie domyją garów. No to po co przepłacać, po co się truć, jak można polepszyć sytuację?

----------------------------------------------------------------------------------------

Czekolada domowa

- 25 dag masła

- 1 szkl cukru

- 4 łyżki wody

- 3 łyżki kakao

- orzechy

- 1/2 szkl mleka w proszku

Oprócz mleka w proszku i orzechów wszystko razem zagotować. Do zimnej masy dodać mleko i orzechy. Wymieszać, wyłożyć między pergaminy i rozwałkować na odpowiednią grubość. Ściągnąć z wierzchu pergamin, posypać orzechami i dać do schłodzenia. Kroić w kostki.

Smacznego :)